80 ROCZNICA ARESZTOWANIA ŚW. MAKSYMILIANA KOLBEGO

Tegoroczne obchody rocznicy aresztowania i wywiezienia na Pawiak św. Maksymiliana Marii Kolbego przebiegły nieco inaczej niż w poprzednich latach. W związku z panującą pandemią koronawirusa, do Niepokalanowa nie zawitały delegacje Związku Gmin Kolbiańskich – Pabianic, Zduńskiej Woli i Oświęcimia.  Nie odbyło się też tradycyjne spotkanie przedstawicieli Związku.

Mimo trudności wynikających z pandemii podejmujemy wspólne przedsięwzięcia, by promować i upowszechniać miejsca związane z życiem i kultem osoby naszego Patrona. Nadal dyskutujemy, wyciągamy wnioski z naszej działalności, poszukując coraz lepszej formuły do promowania spuścizny ojca Kolbego – podkreśla zastępca wójta Gminy Teresin i jednocześnie przewodniczący Zarządu Marek Jaworski.

W Popielec 17 lutego obchodziliśmy 80. rocznicę aresztowania św. Maksymiliana Kolbego. Po Mszy św. o godzinie 11.00 wójt Marek Olechowski oraz przedstawiciele Związku Gmin Kolbiańskich – przewodniczący Zarządu Marek Jaworski, delegat Gminy Teresin Zbigniew Biederka i skarbnik Agnieszka Rosa złożyli kwiaty przed pomnikiem św. Maksymiliana. Pod celą, z której był zabrany i przewieziony na Pawiak, odbyła się wspólna modlitwa, a następnie można było zobaczyć to wyjątkowe miejsce, w którym żył i pracował święty.

Eucharystii przewodniczył o. Mariusz Słowik – gwardian Niepokalanowa.

Święty Maksymilian mawiał, że chce być starty na proch dla Niepokalanej. I został starty. Jego ciało spopielono w Auschwitz-Birkenau. Utracił życie biologiczne, fizyczne, ale zyskał życie duchowe. Dzień Jego śmierci, 14 sierpnia 1941 roku, stał się dniem jego narodzin dla nieba. (…) Święty Maksymilian jest pięknym przykładem pracy nad sobą, wyrzeczenia się. Pracował nad swoją cierpliwością, miłością do bliźnich. Wymagał od siebie dużo, ale także od innych. (…) Był człowiekiem miłości bliźniego. W Auschwitz potrafił oddać swoją kromkę chleba drugiemu człowiekowi. A szczytem jałmużny, aktu miłości, było oddanie życia za drugiego człowieka. Dlatego jest pięknym wzorem wcielenia w życie Ewangelii (…) – mówił w swojej homilii kaznodzieja. Przypomniał również, jak wyglądał 17 lutego 1941 r., czyli ostatni dzień o. Kolbego w Niepokalanowie, przytaczając fragment książki o. Paulina Sotowskiego „Opowieść o świętym Maksymilianie”, która powstała na podstawie audycji prowadzonych przez franciszkanina w Radiu Niepokalanów.

Redakcja

Zapraszamy do lektury tego fragmentu.

Z NIEPOKALANOWA DO AUSCHWITZ

/na podstawie książki Opowieść o świętym Maksymilianie/

W niecałe półtora roku od wybuchu II wojny światowej św. Maksymilian doświadczył dwóch aresztowań. Po pierwszym, które trwało prawie trzy miesiące, powrócił do Niepokalanowa. Drugie aresztowanie powiodło Go przez Pawiak do Auschwitz, gdzie oddał życie za współwięźnia.

17 lutego, w poniedziałek, Ojciec Maksymilian od samego rana dyktował sekretarzowi, br. Arnoldowi Wędrowskiemu, kolejny rozdział planowanej książki o Niepokalanej. Rozdział nosił tytuł: Niepokalane Poczęcie. Jest to najbardziej dojrzały owoc Jego teologicznej medytacji o Matce Jezusowej. Rozpoczyna się od słów: Kim jesteś, o Niepokalane Poczęcie?

W pewnym momencie Ojciec Kolbe przerwał dyktowanie, jakby szukając dalszych słów, klęknął w pokoju na podłodze i z głową pochyloną do ziemi odmówił trzy razy Zdrowaś Maryjo, prosząc o dalsze natchnienie, o kolejne słowa, które mogłyby jeszcze dopełnić to rozważanie. Tymczasem zamiast natchnionych słów usłyszał dzwonek telefonu. Dzwonił furtian, zawiadamiając, że na teren Niepokalanowa wjechały dwa samochody ze znakiem „Pol”, to jest „Polizei”. Ojciec Maksymilian był zaskoczony, upłynęła dobra chwila, zanim odpowiedział furtianowi: Tak. Dobrze, dobrze, dziecko.

Samochody zatrzymały się przed najbliższym budynkiem, zwanym „kwadratem”. Wysiadło z niego czterech Niemców mundurach SS oraz piąty w ubraniu cywilnym, który był funkcjonariuszem gestapo, niemieckiej policji państwowej i ruszyli w stronę zabudowań klasztornych. W pewnym momencie weszli do jakiegoś pomieszczenia, w którym pracowali bracia i oświadczyli, że szukają przełożonego.

Sekretarz spisujący rozważania Świętego twierdzi, że telefon zadzwonił około godziny 9.45. Ojciec Maksymilian założył ciepłe okrycie i wyszedł im naprzeciw. Po chwili wszyscy powrócili do budynku. Zanim zaprosił ich do swojego pokoju, dosyć długo rozmawiali na korytarzu. W tym czasie sekretarz zabrał notatki, maszynę do pisania i przeniósł wszystko do sekretariatu gwardiana, który znajdował się obok pokoju Ojca Maksymiliana. Usiłował podsłuchać rozmowę, ale nie wszystko zrozumiał. Twierdzi, że Niemcy zarzucali Ojcu Maksymilianowi, iż prowadzi wychowanie młodych księży, to znaczy, że w Niepokalanowie działa tajne seminarium duchowne. Ojciec Maksymilian odpowiedział, że obecnie już nie przyjmuje się nikogo nowego, a ci, którzy są, przyuczają się do pracy.

Aby ułatwić prowadzenie rozmowy, do pokoju poproszono o. Antonina Bajewskiego, który dobrze znał język niemiecki. Ojciec Kolbe rozumiał ten język, ale nie potrafił nim płynnie mówić. Jeden z braci – prawdopodobnie na zlecenie Ojca Maksymiliana – wniósł kawę, jednak Niemcy nie chcieli jej pić. W pewnej chwili Ojciec Maksymilian otworzył drzwi do sekretariatu i poprosił o przybycie ojców Piusa Bartosika i Urbana Cieślaka, zaś brata, który przyniósł kawę, poprosił o sprowadzenie o. Justyna Nazima, który mieszkał nieco dalej w innym budynku. Potem wszyscy razem oprócz o. Cieślaka wyruszyli, by obejrzeć Niepokalanów.

Po powrocie Niemcy poinformowali wezwanych, że są aresztowani i zaraz będą zabrani. Pozwolili im założyć cieplejsze ubranie. Następnie polecili zawołać o. Jerzego Wierdaka, któremu powierzyli obowiązki przełożonego.

Urban Cieślak w liście pisanym w 1947 roku jako świadectwo o św. Maksymilianie poinformował, że gestapowiec stojący na czele grupy aresztujących, wymieniając nazwisko Ojca Maksymiliana, zauważył, że brzmi jak niemieckie, na co ojciec Maksymilian odpowiedział, że być może (jest to sformułowanie o. Cieślaka) jego dziadek przyjechał z Niemiec, ale on urodził się w Polsce i jest Polakiem.

Br. Pelagiusz Popławski, jeden z ówczesnych sekretarzy w zarządzie klasztoru, zorientowawszy się, co się dzieje, postarał się o bochenek chleba i trochę masła. Włożył to do teczki i zaniósł aresztowanym.

Gdy odjeżdżali, przy samochodach do samego końca stali br. Pelagiusz i o. Jerzy Wierdak.

Aresztowanych osadzono w najcięższym warszawskim więzieniu, nazywanym Pawiakiem.

Paulin Sotowski

/przedruk za zgodą autora i redakcji z: „Rycerz Niepokalanej” 2/2021/

 

Wielkość czcionki
Kontrast